Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Ja wtedy miałam 7 lat.
Sądziłem, że ludzie powinni być sztywni, nie ruszać się. Ale w galerii Zofii Rydet zobaczyłem, że fotografowane dzieci się ruszają, rozrabiają – więc nie rezygnowałam z tych kadrów.
To było dla mnie wyzwanie. Taki pretekst, aby się sprawdzić, aby pokonać nieśmiałość.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Nie chciałam kopiować tego, jak pracowała Zofia Rydet. Chciałam, aby to było też trochę moje, dokumentalne, ale nie do końca.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.