Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Zastanawiam się co na te moje zdjęcia powiedziałaby Zofia Rydet – czy zaakceptowałaby je dzisiaj w swoim cyklu?
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Ja wtedy miałam 7 lat.