Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Ta już ma dziś troje dzieci
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Fotografowanie stało się dla mnie okazją do odnowienia znajomości z osobami, z którymi nie widziałem się od lat.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.