Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Tego domu już nie ma
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Fotografowałam osoby, które znam, nierzadko bardzo dobrze, albo bardzo długo – na przykład 15 lat. Ale nigdy nie byłam u nich w domu.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.