Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Tego domu już nie ma
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
Ta dziewczyna sama usiadła na łóżku w ten sposób – chciała powtórzyć gest, który zobaczyła na zdjęciu z Zapisu, które jej pokazałem.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Ta już ma dziś troje dzieci
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Prosiłam ich, aby byli poważni, nie uśmiechali się – i właśnie wtedy wybuchali śmiechem, nie mogli przestać się śmiać i tak ich fotografowałam.