Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Sądziłem, że ludzie powinni być sztywni, nie ruszać się. Ale w galerii Zofii Rydet zobaczyłem, że fotografowane dzieci się ruszają, rozrabiają – więc nie rezygnowałam z tych kadrów.
Moi bohaterowie sami wybierali sobie miejsce do zdjęcia – takie, aby czuli się w nim dobrze.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Przez cztery tygodnie fotografowania nosiłam przy sobie codziennie wydruki zdjęć z Zapisu, aby pokazywać je moim bohaterom.
Postanowiłem, że będę fotografował mieszkańców miejscowości, do której niedawno się przeprowadziłem.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.