Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Zofia Rydet pracowała techniką, która w jej czasach była dostępna, tania i prosta. Dzisiaj dostępna, tania i prosta jest fotografia cyfrowa – to jest kontynuacja jej podejścia.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Ja dobrze pamiętam tę panią, ona tu u mnie się zatrzymała. Ja nie wiedziałam co ona robi. Kiedyś do kuchni weszła, zapytała czy może zdjęcie zrobić, ja akurat z pracy wróciłam. I takie zdjęcie mam.
To prawdziwa gozdowska chałupa.