Na zdjęciach zamiast telewizorów, coraz częściej są ekrany komputerów. Pokoiki są małe, a ściany puste.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Pierwszą rzeczą było wspólne oglądanie zdjęć Zofii Rydet. Opowiadałam o tym, jak ona pracowała, co robiła. I to wszystkich przekonywało.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy