Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
Ta dziewczyna sama usiadła na łóżku w ten sposób – chciała powtórzyć gest, który zobaczyła na zdjęciu z Zapisu, które jej pokazałem.