Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Teraz starsi ludzie często mieszkają ze swoimi dziećmi. Mają tam często tylko pokoik, ale i tak aranżują przestrzeń po swojemu.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Zofia Rydet pracowała techniką, która w jej czasach była dostępna, tania i prosta. Dzisiaj dostępna, tania i prosta jest fotografia cyfrowa – to jest kontynuacja jej podejścia.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.