Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.
Sień, izba i komora. Typowa chata w tamtych czasach. Płot się przewalił, to na ławeczce się garnki suszyło.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!