Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Przez cztery tygodnie fotografowania nosiłam przy sobie codziennie wydruki zdjęć z Zapisu, aby pokazywać je moim bohaterom.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.
Tego domu już nie ma
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Zastanawiam się co na te moje zdjęcia powiedziałaby Zofia Rydet – czy zaakceptowałaby je dzisiaj w swoim cyklu?
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.