Ten pan zgodził się na zdjęcie, a ja w zamian obiecałam, że pomogę umyć mu okna.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Tego domu już nie ma
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Jest zupełnie inaczej, gdy osoby pozują w mieszkaniach, które są wynajęte, nie są do końca ich przestrzeniami.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Fotografowałam osoby ze spuszczonym wzorkiem – to mnie różni do Zofii Rydet. Chciałam, aby te osoby zachowały to spojrzenie dla siebie.