Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Niedawno się przeprowadziłam. Pomyślałam, że to dobry pomysł, aby poznać swoich sąsiadów.
Wydawało mi się, że sfotografować pięć osób to bułka z masłem. Teraz nie mogę pojąć, jak Zofia Rydet dała radę sfotografować ich tysiące.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Fotografowałam pana, który jest wdowcem. Zdjęcie zdjęciem, ale on potrzebował pogadać – więc żeśmy pogadali.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.