Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Mimo, że dobrze znam te osoby, a w ich domach bywałam, to zwróciłam uwagę na takie rzeczy, których nie zauważyłam nigdy wcześniej.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Umawiałem się z nimi na spotkanie, a nie na fotografowanie – zdjęcie robiłem przy okazji.
Szafa wbudowana w ścianę pomiędzy dwoma izbami – charakterystyczna, dużo osób tak tu miało
Na zdjęciach zamiast telewizorów, coraz częściej są ekrany komputerów. Pokoiki są małe, a ściany puste.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.