To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Zofia Rydet chodziła po chałupach, izbach. Teraz mieszkania są maleńkie – czasami nie sposób tak się odsunąć, aby sfotografować ścianę w tle.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Umawiałem się z nimi na spotkanie, a nie na fotografowanie – zdjęcie robiłem przy okazji.
Kwoka na jajkach siedziała u Pabiana. Teraz to nie do pomyślenia, a wtedy się na zimę kwokę brało do domu, aby ciepło miała.
Pokazywałem starszym osobom książkę Obecność – bo tam też są sfotografowani starzy ludzie. To ich przekonywało.