Chciałam sfotografować osoby z mojej kamienicy – pukałam chyba z 10 razy, nie udało się. Dzisiaj ludzie nie są tak ufni.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Bardzo dużo rozmawialiśmy. Ale jak fotografowałem, to milkliśmy, a atmosfera była podniosła.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
Sądziłem, że ludzie powinni być sztywni, nie ruszać się. Ale w galerii Zofii Rydet zobaczyłem, że fotografowane dzieci się ruszają, rozrabiają – więc nie rezygnowałam z tych kadrów.
Wydawało mi się, że sfotografować pięć osób to bułka z masłem. Teraz nie mogę pojąć, jak Zofia Rydet dała radę sfotografować ich tysiące.