Ten pan zgodził się na zdjęcie, a ja w zamian obiecałam, że pomogę umyć mu okna.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Pierwszą rzeczą było wspólne oglądanie zdjęć Zofii Rydet. Opowiadałam o tym, jak ona pracowała, co robiła. I to wszystkich przekonywało.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Postanowiłem, że będę fotografował mieszkańców miejscowości, do której niedawno się przeprowadziłem.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.