Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Wydawało mi się, że sfotografować pięć osób to bułka z masłem. Teraz nie mogę pojąć, jak Zofia Rydet dała radę sfotografować ich tysiące.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Szafa wbudowana w ścianę pomiędzy dwoma izbami – charakterystyczna, dużo osób tak tu miało
Nie chciałam kopiować tego, jak pracowała Zofia Rydet. Chciałam, aby to było też trochę moje, dokumentalne, ale nie do końca.
To prawdziwa gozdowska chałupa.