Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Chciałam sfotografować osoby z mojej kamienicy – pukałam chyba z 10 razy, nie udało się. Dzisiaj ludzie nie są tak ufni.
Teraz starsi ludzie często mieszkają ze swoimi dziećmi. Mają tam często tylko pokoik, ale i tak aranżują przestrzeń po swojemu.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Umówiłem się z panią, która była najstarsza w miejscowości. Nie zdążyłem – zmarła przed naszym spotkaniem.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.