Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy
Ta już ma dziś troje dzieci
Umawiałem się z nimi na spotkanie, a nie na fotografowanie – zdjęcie robiłem przy okazji.
Wózek był dla bliźniaczek, taki szeroki, jak mały fiat, kupiliśmy go w Warszawie.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.