Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.
Fotografowałam osoby ze spuszczonym wzorkiem – to mnie różni do Zofii Rydet. Chciałam, aby te osoby zachowały to spojrzenie dla siebie.
Bardzo dużo rozmawialiśmy. Ale jak fotografowałem, to milkliśmy, a atmosfera była podniosła.
Prosiłam ich, aby byli poważni, nie uśmiechali się – i właśnie wtedy wybuchali śmiechem, nie mogli przestać się śmiać i tak ich fotografowałam.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.
Jest zupełnie inaczej, gdy osoby pozują w mieszkaniach, które są wynajęte, nie są do końca ich przestrzeniami.