Ja wtedy miałam 7 lat.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Zofia Rydet pracowała techniką, która w jej czasach była dostępna, tania i prosta. Dzisiaj dostępna, tania i prosta jest fotografia cyfrowa – to jest kontynuacja jej podejścia.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.