Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Prosiłam ich, aby byli poważni, nie uśmiechali się – i właśnie wtedy wybuchali śmiechem, nie mogli przestać się śmiać i tak ich fotografowałam.
Pokazywałem starszym osobom książkę Obecność – bo tam też są sfotografowani starzy ludzie. To ich przekonywało.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy