Fotografowałam pana, który jest wdowcem. Zdjęcie zdjęciem, ale on potrzebował pogadać – więc żeśmy pogadali.
Fotografowałam osoby, które znam, nierzadko bardzo dobrze, albo bardzo długo – na przykład 15 lat. Ale nigdy nie byłam u nich w domu.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Postanowiłem, że będę fotografował mieszkańców miejscowości, do której niedawno się przeprowadziłem.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy
To prawdziwa gozdowska chałupa.