Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Prosiłam ich, aby byli poważni, nie uśmiechali się – i właśnie wtedy wybuchali śmiechem, nie mogli przestać się śmiać i tak ich fotografowałam.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Wydawało mi się, że sfotografować pięć osób to bułka z masłem. Teraz nie mogę pojąć, jak Zofia Rydet dała radę sfotografować ich tysiące.
Spodziewałem się, że fotografowanie inspirowane Zapisem socjologicznym, będzie dużo prostsze.
Mimo, że dobrze znam te osoby, a w ich domach bywałam, to zwróciłam uwagę na takie rzeczy, których nie zauważyłam nigdy wcześniej.
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Kwoka na jajkach siedziała u Pabiana. Teraz to nie do pomyślenia, a wtedy się na zimę kwokę brało do domu, aby ciepło miała.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.