To prawdziwa gozdowska chałupa.
Pokazywałem starszym osobom książkę Obecność – bo tam też są sfotografowani starzy ludzie. To ich przekonywało.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
Fotografowałam osoby, które znam, nierzadko bardzo dobrze, albo bardzo długo – na przykład 15 lat. Ale nigdy nie byłam u nich w domu.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.