Prosiłam ich, aby byli poważni, nie uśmiechali się – i właśnie wtedy wybuchali śmiechem, nie mogli przestać się śmiać i tak ich fotografowałam.
Umówiłem się z panią, która była najstarsza w miejscowości. Nie zdążyłem – zmarła przed naszym spotkaniem.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Pokazywałem starszym osobom książkę Obecność – bo tam też są sfotografowani starzy ludzie. To ich przekonywało.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Na zdjęciach zamiast telewizorów, coraz częściej są ekrany komputerów. Pokoiki są małe, a ściany puste.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?