To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Umówiłem się z panią, która była najstarsza w miejscowości. Nie zdążyłem – zmarła przed naszym spotkaniem.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Jest zupełnie inaczej, gdy osoby pozują w mieszkaniach, które są wynajęte, nie są do końca ich przestrzeniami.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.