O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Ta dziewczyna sama usiadła na łóżku w ten sposób – chciała powtórzyć gest, który zobaczyła na zdjęciu z Zapisu, które jej pokazałem.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Sień, izba i komora. Typowa chata w tamtych czasach. Płot się przewalił, to na ławeczce się garnki suszyło.