Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Ja dobrze pamiętam tę panią, ona tu u mnie się zatrzymała. Ja nie wiedziałam co ona robi. Kiedyś do kuchni weszła, zapytała czy może zdjęcie zrobić, ja akurat z pracy wróciłam. I takie zdjęcie mam.
Bardzo dużo rozmawialiśmy. Ale jak fotografowałem, to milkliśmy, a atmosfera była podniosła.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.