To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Ten pan zgodził się na zdjęcie, a ja w zamian obiecałam, że pomogę umyć mu okna.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Ta już ma dziś troje dzieci
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.