Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Na zdjęciach zamiast telewizorów, coraz częściej są ekrany komputerów. Pokoiki są małe, a ściany puste.
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.