Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Chciałam sfotografować osoby z mojej kamienicy – pukałam chyba z 10 razy, nie udało się. Dzisiaj ludzie nie są tak ufni.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy
Spotkanie zaczęliśmy od obejrzenia filmu o Zofii Rydet. Potem poszło już łatwo.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Na zdjęciach zamiast telewizorów, coraz częściej są ekrany komputerów. Pokoiki są małe, a ściany puste.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.