Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Chciałam sfotografować osoby z mojej kamienicy – pukałam chyba z 10 razy, nie udało się. Dzisiaj ludzie nie są tak ufni.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Ja wtedy miałam 7 lat.
Godzinę czekałam na babcię zanim się przyszykowała.
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Starsze osoby często odmawiają zdjęcia. Zofii Rydet było łatwiej, bo sama była starsza.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.