Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.