Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Na poczcie jest bezwzględny zakaz robienia zdjęć, trzeba mieć zgodę naczelnika, musiała to zrobić z zaskoczenia.
Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Teraz starsi ludzie często mieszkają ze swoimi dziećmi. Mają tam często tylko pokoik, ale i tak aranżują przestrzeń po swojemu.
Na zdjęciu jest moja znajoma, której nie widziałam siedem lat. Ta fotografia była okazją do ponownego spotkania.
Przyszłam do tej pani, ale zanim zrobiłyśmy zdjęcie, czekałam ponad godzinę – mówiła, że „rychtuje się do fotografii”.
Ten pan zgodził się na zdjęcie, a ja w zamian obiecałam, że pomogę umyć mu okna.