Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.
Postanowiłem, że będę fotografował mieszkańców miejscowości, do której niedawno się przeprowadziłem.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.
Komuś się powodziło, taki rowerek!
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.