To było dla mnie wyzwanie. Taki pretekst, aby się sprawdzić, aby pokonać nieśmiałość.
Przez tydzień codziennie robiłam jedno zdjęcie – nie rozstawałam się z aparatem i statywem.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
Dzięki temu projektowi zajrzałam do domu, małej chaty, którą często mijam i która zawsze mnie intrygowała.
Niedawno się przeprowadziłam. Pomyślałam, że to dobry pomysł, aby poznać swoich sąsiadów.
Babcia poprowadziła mnie do sąsiadki, ona do swojej sąsiadki, a ona dalej. I tak już poszło.
Zastanawiam się co na te moje zdjęcia powiedziałaby Zofia Rydet – czy zaakceptowałaby je dzisiaj w swoim cyklu?
Ujmijcie tak, aby było widać tę starodawną kuchnię. Bo to zaraz takich nie będzie wcale.
Ta już ma dziś troje dzieci