Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Jest zupełnie inaczej, gdy osoby pozują w mieszkaniach, które są wynajęte, nie są do końca ich przestrzeniami.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.
Zastanawiam się co na te moje zdjęcia powiedziałaby Zofia Rydet – czy zaakceptowałaby je dzisiaj w swoim cyklu?
Tego domu już nie ma
To syćko nasze na tym zdjęciu. I moja babcia siedzi sobie z wnuczkiem swoim, my pewnie w polu byliśmy.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.