Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
O! widać drewniane powały, to było zamiast sufitów. Dom był jeszcze kryty strzechą.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy
Kredens jest rozebrany, bo się rozpadał. To krzesełko się zachowało. Pod śliwką stoi.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?
Zawsze pytałam, czy chcą ode mnie w zamian jakieś specjalne zdjęcie, jako prezent.