Przyszłam do znajomych, a ostatecznie wylądowałem u osób, których nigdy wcześniej nie spotkałam.
Fotografowałam pana, który jest wdowcem. Zdjęcie zdjęciem, ale on potrzebował pogadać – więc żeśmy pogadali.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Kwoka na jajkach siedziała u Pabiana. Teraz to nie do pomyślenia, a wtedy się na zimę kwokę brało do domu, aby ciepło miała.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Pierwszą rzeczą było wspólne oglądanie zdjęć Zofii Rydet. Opowiadałam o tym, jak ona pracowała, co robiła. I to wszystkich przekonywało.
Z tego, co na tych zdjęciach, nic się nie zachowało, bo była powódź.