Kwoka na jajkach siedziała u Pabiana. Teraz to nie do pomyślenia, a wtedy się na zimę kwokę brało do domu, aby ciepło miała.
Ta już ma dziś troje dzieci
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Fotografowanie stało się dla mnie okazją do odnowienia znajomości z osobami, z którymi nie widziałem się od lat.
Jest zupełnie inaczej, gdy osoby pozują w mieszkaniach, które są wynajęte, nie są do końca ich przestrzeniami.
Najważniejszy jest czas – ważne, aby dla fotografowanych osób mieć czas, bo to on buduje zaufanie.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Fotografowałam osoby ze spuszczonym wzorkiem – to mnie różni do Zofii Rydet. Chciałam, aby te osoby zachowały to spojrzenie dla siebie.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.