Komuś się powodziło, taki rowerek!
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Bardzo dużo rozmawialiśmy. Ale jak fotografowałem, to milkliśmy, a atmosfera była podniosła.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
To była okazja, aby spotkać się z tymi, których znam, ale mam dla nich mało czasu oraz z tymi, których nie znałam, a teraz chcę do nich wracać.
Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
To było dla mnie wyzwanie. Taki pretekst, aby się sprawdzić, aby pokonać nieśmiałość.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy