Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Za każdym z tych portretów stoi spotkanie – 2-3 godziny, herbata, ciasto.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Tego domu już nie ma
To była niedziela. Gdy przyszłam, ta pani czekała z rosołem na córkę.
Poszłam sfotografować sąsiada, u którego nie byłam 25 lat. On mnie kiedyś na ramie roweru wiózł do komunii.
Ten pan zgodził się na zdjęcie, a ja w zamian obiecałam, że pomogę umyć mu okna.
W dzisiejszych czasach kto by to widział mieć w chałupie lep na muchy
Tak jak wtedy mam stanąć? Ze chrztu wtedy przyszliśmy, z kościoła. Teraz córka ma 32 lata.
Ja wtedy miałam 7 lat.