Czułam presję czasu. Że on ucieka, więc powinnam się spieszyć.
Dla mnie te spotkania były początkiem mojego własnego, fotograficznego projektu.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
Na moje przyjście, założyła strój krakowski i powitała mnie wierszem.
Zastanawiam się, czy gdyby Zofia Rydet fotografowała dzisiaj, to czy robiłaby to w kolorze?
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Zróbcie zdjęcia i z tych obrazków, i z kredensu. Bo zaraz tego nie będzie, młode gospodynie tego nie chcą. Kiedyś były dwa rzędy świątków w każdym domu, teraz ludzie już nie chcą. Zmienia się wszystko. Zróbcie zdjęcia, aby zostało na pokolenia, jak to kiedyś było.
Moi bohaterowie sami wybierali sobie miejsce do zdjęcia – takie, aby czuli się w nim dobrze.