Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Przyszłam do tej pani, ale zanim zrobiłyśmy zdjęcie, czekałam ponad godzinę – mówiła, że „rychtuje się do fotografii”.
Zrobcie, zróbcie… Aby na pokolenia zostało.
Pokazywałem starszym osobom książkę Obecność – bo tam też są sfotografowani starzy ludzie. To ich przekonywało.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
To była okazja do tego, aby poznać ludzi, z którymi na co dzień pracuję.
Ta już ma dziś troje dzieci
Ta kołyska nadal jest u nas w domu.
Wszystkie te osoby mnie karmiły – obiady, ciasta, kanapki.
Zawsze pytałam, czy chcą ode mnie w zamian jakieś specjalne zdjęcie, jako prezent.