Zrobiliśmy zdjęcie, a potem on usiadł i zaczął pokazywać mi swoje rodzinne fotografie. I to było prawdziwe spotkanie.
Szafa wbudowana w ścianę pomiędzy dwoma izbami – charakterystyczna, dużo osób tak tu miało
To było dla mnie wyzwanie. Taki pretekst, aby się sprawdzić, aby pokonać nieśmiałość.
Miał takie zarąbiste włosy. Wszystkie się w nim kochały.
Najkrótsze spotkanie trwało godzinę. A zdarzało się, że spędziliśmy razem pół dnia.
Nie było łazienek, nikt nie chorował, nie było grypy żołądkowej, w jednej bańce czysta woda, w drugiej brudna.
To prawdziwa gozdowska chałupa.
Ta już ma dziś troje dzieci
To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Szkoda, że nie po góralsku. Jak następnym razem będziecie robić, to się przebierzemy