Przyszłam do tej pani, ale zanim zrobiłyśmy zdjęcie, czekałam ponad godzinę – mówiła, że „rychtuje się do fotografii”.
Niedawno się przeprowadziłam. Pomyślałam, że to dobry pomysł, aby poznać swoich sąsiadów.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
Osoby, które fotografowałam pytały „Co mam robić?” – wszystkich prosiłem o położenie dłoni na stole lub kolanach.
Spotkanie zaczęliśmy od obejrzenia filmu o Zofii Rydet. Potem poszło już łatwo.
Fotografowałam pana, który jest wdowcem. Zdjęcie zdjęciem, ale on potrzebował pogadać – więc żeśmy pogadali.
Dobrze, że nie przyjechałam samochodem – razem piłyśmy „babskie” nalewki.
Ta pani miała mi tyle do opowiedzenia, że umówiłyśmy się na kolejne spotkanie.
Dzięki tym zdjęciom poznaję nie tylko ludzi, ale też siebie.