To jest misiek Kuba. Znalazłem go niedawno na strychu.
Kiedyś w tej jednej izbie mieszkało siedem osób. Teraz ta pani została sama.
Zanim zrobiłam zdjęcie, jeszcze zbiegła po buty, aby na zdjęciu nie być w kapciach.
Ja prosto od sprzątania i tak mam do zdjęcia? Wtedy nas więcej było.
A to przecież nasz dom! I ta stara grusza, i rowery, studnia… I nawet majtki się twoje suszą!
To było dla mnie wyzwanie. Taki pretekst, aby się sprawdzić, aby pokonać nieśmiałość.
We wiaderku woda, kurczę, a teraz krany…
Umówiłem się z panią, która była najstarsza w miejscowości. Nie zdążyłem – zmarła przed naszym spotkaniem.
Zawsze pytałam, czy chcą ode mnie w zamian jakieś specjalne zdjęcie, jako prezent.
To prawdziwa gozdowska chałupa.